Zapraszamy do współpracy!

ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY :D
Chcielibyśmy, abyście przesyłali recenzje filmów i książek, które lubicie oraz propozycje, które my mamy zaprezentować. ;)

Adresy, na które możecie przesyłać swoje recenzje:
ewap1231@gmail.com
k.nadolski.kn@gmail.com

poniedziałek, 24 listopada 2014

„Igrzyska Śmierci: Kosogłos. Część 1” - reż. Francis Lawrence


W zeszły piątek, 21 listopada odbyła się huczna premiera kolejnej, trzeciej już, części z serii „Igrzyska Śmierci”. Jest to początek końca, bowiem „Kosogłos” jest ostatnią książką Suzanne Collins z tej serii, na podstawie której kręcone są filmy. Gdy usłyszałem, że reżyser postanowił podzielić ostatnią z części jednej z moich ulubionych powieści, pomyślałem, że jest to zwykły chwyt marketingowy, nic więcej. Jednakże, opowiedzenie tak obszernej i bogatej w szczegóły książki w dwugodzinnym filmie jest jak porwanie się z motyką na Księżyc. Fani nie wybaczyliby reżyserowi ukrócenia niezwykle rozbudowanych wątków i przedstawieniu tej zupełnie innej niż poprzednie historii. Dlatego uważam, że podział „Kosogłosa” na dwoje było świetną decyzją, dającą reżyserowi pole do popisu. Czy je wykorzystał? Moim zdaniem zrobił to całkowicie.
Postanowiłem, że pójdę do kina jeszcze w ten sam weekend, ponieważ na portalach społecznościowych pojawiało się wiele spoilerów. Już po początkowej scenie wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję. Lawrence w pełni wykorzystał niektóre wątki, które w książce nie zrobiły na mnie tak wielkiego wrażenia jak w ekranizacji (The Hanging Tree), jak również możliwości aktorów. Na uwagę zasługują tu role zdobywczyni Oscara Jennifer Lawrence jako Katniss Everdeen, czy Josha Hutchersona jako Peety Mellark, który ciężką pracą wypadł tu świetnie. Jednak moją ulubioną kreacją jest ta stworzona przez Elizabeth Banks, jak i przez Sama Claflina, czyli Effie Trinkett oraz Finnick Odair. Przemiana Effie, barwnej obywatelki Kapitolu w mieszkańca Dystryktu 13, gdzie uważa się za „więźnia politycznego” daje nam wiele do myślenia. Podobnie Finnick i jego tęsknota za ukochaną. Jak dla mnie role te są co najmniej godne uwagi. Przedstawienie pozostałości po dawnych Dystryktach jak i ludzi desperacko próbujących zmienić swój los walcząc z bezlitosnym Kapitolem, wywołuje we mnie strach, gdyż wydarzenia przedstawione w serii nie są niemożliwe w naszym świecie. Mimo iż wydarzenia dzieją się w odległej przyszłości, nie znaczy to, że nie mogą spotkać naszych potomków. Wizja Lawrenca bardzo mnie poruszyła i traktuję ekranizację prawie na równi z powieściami. Mimo wielkiego niewypału części pierwszej, dzięki zmianie reżysera seria filmowa zyskała renomę. Dlatego z niecierpliwością czekam na zakończenie serii i serdecznie polecam pierwszą część „Kosogłosa”.


Kacper Nadolski

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kompletna zapchajdziura kinowa na koniec roku.

    Cytując czytane obecnie wywiady z Quentinem Tarantino i odnosząc się do obejrzanego właśnie "Igrzyska Śmierci: Kosogłos Część 1".

    "..Większość obecnie produkowanych filmów wygląda mdło, jakby wyszła spod jednej i tej samej ręki. Jest martwa, sztywna, bez wdzięku.."

    Koniec cytatu.

    OdpowiedzUsuń