„Tysiąc
razy silniejsza”
to
ekranizacja bestsellerowej w Szwecji powieści Christiny Herrström
pod tym samym tytułem. Reżyserem obrazu jest Szwed, Peter
Schildt. Oprócz
działalności reżyserskiej cały czas jest także aktywnym aktorem,
pisze też scenariusze. Zagrał w ponad trzydziestu filmach i
serialach, kilkanaście wyreżyserował. Tworzy nie tylko dla kina -
współpracuje z telewizją i radiem, a także prowadzi zajęcia w
szwedzkich szkołach aktorskich.
Na
pierwszy rzut oka mamy w filmie do czynienia z typową opowieścią
dla młodzieży: akcja toczy się w szkole, to kilka tygodni z życia
zwyczajnej klasy. Kiedy jednak zagłębiamy się w film, odkrywamy,
że tak naprawdę to druzgocąca krytyka współczesnego modelu
kultury, w której pod płaszczykiem równouprawnienia kobiet wciąż
tresuje się dziewczęta do potulnego pozostawania na drugim planie,
posłuszeństwa wobec mężczyzn/chłopców, marzenia o nich,
uwodzenia.
W
klasie, do której chodzą bohaterowie filmu, panuje dobrze znany
wielu szkolnym społecznościom ostry podział na grupy: to ci, co są
„cool”, postrzegani jako atrakcyjni i pożądani towarzysko, oraz
„frajerzy”, a więc np. „kujoni” skoncentrowani na nauce,
nieśmiali, małomówni, grubi, w okularach itd. Drugi podział
przebiega miedzy dziewczynami i chłopcami. To problem nienowy,
jednak autorzy filmu nie poprzestają na jego dostrzeżeniu, lecz
poddają go dogłębnej analizie. Miarą popularności nie jest tutaj
intelekt, ale wygląd. W jakimś stopniu dotyczy to obu płci, ale
przede wszystkim chodzi o dziewczęta. Chłopak powinien być
inteligentny, lecz używać swej inteligencji z nonszalancją.
Dziewczyna ma dobrze wyglądać, bo to wygląd przykuwa uwagę
chłopców, a o nią właśnie toczy się gra. To oni rozdają karty,
bezczelnie oceniając koleżanki niczym konie na targowisku. W tym
miejscu film przynosi niezwykle poruszające, celne spostrzeżenie: w
tym męskim światku część dziewcząt udaje głupsze, niż są, bo
im się to opłaca, jest nagradzane. Jeśli jesteś dziewczyną,
bycie mądrą zdecydowanie nie jest „cool”. Dlaczego? Bo stanowi
konkurencję dla chłopaków, a konkurowanie z nimi nie jest rolą
płci żeńskiej. Jest nią stanowienie znakomitego tła. I tu
kolejna ważna, wstrząsająca konstatacja: ten porządek podtrzymują
sami nauczyciele, choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest
przeciwnie. Maskę zdziera dopiero pojawienie się nowej uczennicy,
za nic mającej obowiązujące kody i modele zachowania.
Film
w dobitny sposób pokazuje, jak destrukcyjną rolę może język
dyskryminacji. Dziewczyny
są obiektem oceny estetycznej i erotycznej, zaś w lekcyjnej
dyskusji nikt nie broni ich prawa do zabrania głosu. Łamiące
zasady zachowanie chłopców jest im wybaczane - te same działania w
przypadku dziewcząt okazują się niewybaczalne i surowo karane.
Każdy przejaw dyskryminacji jest dyskryminowanym ukazywany jako
naturalny, a zatem nie wymagający uzasadnienia. Tak było i jest, i
to wystarczy. Dlatego tak trudno walczyć ze społeczną
niesprawiedliwością, a czasem w ogóle ją dostrzec.
Zespół redakcyjny :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz