Strach, niemoc,
przerażenie, paranoja... Ile potrafi znieść ludzka psychika???
Przecież są jakieś granice wytrzymałości. Książkę Elisabeth
Zöller rozpoczynają słowa wiersza Ericha Frieda: „Chłopcy
rzucają dla zabawy kamieniami w żaby. Żaby umierają na poważnie".
Doskonale oddają sferę, której dotyka autorka.
Głównego bohatera,
Niko, poznajemy na sali sądowej, kiedy matka odczytuje jego
pożegnalny list: „Jaki sens ma życie, które tylko boli? (...)
Żegnam się z Tobą, Mamo, mówię to bardzo cichutko. Tak cicho,
jak płakałem, gdy mnie katowali... Tacy jak ja będą coraz
bardziej cisi w tym hałaśliwym, bezwzględnym świecie. Tylko
dzisiaj, na koniec, zrobi się o mnie głośno". Siedzi obok
oprawców własnego syna, którzy nie wykazują żadnej skruchy. Z
fragmentów pamiętnika Niko dowiadujemy się, że był każdego dnia
przez nich bity, torturowany, okradany, poniżany. Dla zabawy – jak
to wyjaśniają. Wmawiali mu, że nie może o swojej sytuacji nikomu
opowiedzieć, bo okaże się tchórzem. Bał się. Strach towarzyszył
mu w każdej minucie życia. Koledzy prześladowali go w budynku
szkoły, w parku, na ulicy, a potem nawet w jego własnym domu.
Okrucieństwa, z jakim traktowali Niko, nie da się zrozumieć ani
wytłumaczyć.
Radzenie sobie z
przemocą jest niezwykle trudne. Książka pokazuje nam, jak bohater
zmaga się z coraz większymi problemami. Zastraszenie zupełnie
zmienia jego osobowość. A najgorsze jest to, że nikt tego nie
zauważa – nawet matka, dla której własne dziecko powinno być
jak otwarta księga. Przede wszystkim należy rozmawiać. O
wszystkim.
„A jednak... strzelę!
E. Zöller to bardzo krótkie opowiadanie, ale treść, jaką
przekazuje jest niezwykle obszerna. To jedna z tych książek, po
przeczytaniu których nie można przestać o nich myśleć. Przeszywa
serce i duszę na wskroś i pozostaje tam na długo. I na koniec
jeszcze jedna rada – nie rozkładajcie tekstu lektury na
dwa czy więcej dni...
Zespół redakcyjny : D
Zespół redakcyjny : D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz